wtorek, 21 lipca 2015

Moje wypociny - co się działo przed one-shotem (którego usunęłam)



UWAGA! Ten cosiek ma coś wspólnego TYLKO z one-shotem.

Mam na imię Madeleine. To takie głupie i wymyślne imię. Nie lubię go. Nazwisko jest pospolite-Jackson. Jestem średniego wzrostu, mam szare oczy i dziwne włosy, które od czubka głowy do końcówek jaśnieją (czerwony-ciemny pomarańcz-pomarańcz-złoto-biel). Mam kilku przyjaciół, Ann, średniego wzrostu chuda brunetka o złotych oczach i ziemistej cerze… Katie, wysoka czarnowłosa dziewczyna o zielonych oczach… Alicja, siostra bliźniaczka Katie… Ben, chłopak Ann, też średniego wzrostu o płowych włosach i brązowych oczach… Są dla mnie jak rodzina, która mnie wspiera, uwielbiam ich. Jestem wyjątkowa (chodzi o psyhikę!). Ale tu nie ma miejsca na wyjątkowość. Wszyscy są równi. Prawie wszyscy. Nie wszyscy szanują resztę. Nie rozumieją, że tu nie ma miejsca na wywyższanie się. Wszyscy są jak niewolnicy. Uczą nas dobre, a co złe, choć nie zawsze się z tym zgadzamy. Ale oni nie mogą tego wiedzieć. Nie mogą się dowiedzieć że jesteśmy negatywnie nastawieni, że czujemy, że to nie oni są dobrzy i kiedy nadejdzie czas wykorzystają nas jak armię. I wtedy się nas pozbędą. Większość z nas zginie. I już nie będziemy mieli sił by walczyć. Wtedy nas zniszczą. Wtedy zwyciężą. Ale nie możemy na to pozwolić. Nie możemy pozwolić na to by wygrali. Bo wtedy nikt nie będzie bezpieczny. Dostaliśmy się tu przypadkiem. Nikt nie zapisałby dziecka do takiej szkoły. Tu jest strasznie. Oni są straszni. Kiedy się złoszczą niektórzy uczniowie znikają. I nie wracają. Wtedy mamy cichą żałobę. Nie mówimy im o tym. Nie mogą się dowiedzieć. Czasem ktoś dowie się o naszym więzieniu (tak napisałam, ale nie są przestępcami).Wtedy przyjeżdżają duże samochody i zabierają kogo się da. Ale już nie wracają. Oni nie pozwalają.