Szczerze? Nigdy nie chciałam takiego życia. Pełnego jakiś aniołów, dziwnych wiatrów, które są żywymi istotami, walki dobra ze złem, braku kawy z rana (przynajmniej mam puste kartony po mleku, a to pobudza bardziej niż kofeina). W moim życiu pojawiają się również moje imienniczki z kolorowymi włosami, ich kolorowowłose koleżanki i twarde skrzynki wmontowane w łóżka. I jeszcze moja ciotka! Matko, nie wytrzymuję z nią...
_____
Luna ∑
piątek, 17 czerwca 2016
I'm Not Okay | Wprowadzenie
Kiedy anioły zstępują na ziemię to zazwyczaj czegoś chcą. A chcą różnych rzeczy. Chcą dobra, pokoju, dobra, pokoju i hamburgerów. Tym razem chciały czegoś innego. Chciały rasy bohaterów. Miały potomstwo ze śmiertelniczkami, takie potomstwo miały też arini, wiatry porywcze, raz dobre raz złe. I skrzyżowali potomstwo swoje i arini. Powstali archinoe. Rasa wojowników broniących świat przed złem. Archinoe jest coraz mniej. Czy zostanie ich wystarczająca ilość do uratowania świata przed złem?
___________I jak?
Podoba się?
Luna ∑
___________I jak?
Podoba się?
Luna ∑
niedziela, 5 czerwca 2016
Nie zabijajcie, o potężni!
Przepraszam!
Drugi rozdział Jagły jest w trakcie pisania, ale będą małe opóźnienia. Jak się skapnęliście (albo i nie) dodaję posty w dużych odstępach czasowych. Oprócz Jagły piszę też inne opowiadania w tym dwa, które nie są fanfikami. Otóż z wielką chęcią publikowałabym na zmianę jedno z nich i Jagłę. Sęk w tym, że tak jakby usunęłam przypadkiem rozdział II Jagły i pierwszy tego, co chciałam publikować tutaj (jest na Wtt, jeśli ktoś ma konto to może sobie przeczytać). W międzyczasie złamałam rękę i pisanie na klawiaturze to mordęga.
Dajcie mi znać w komentarzach czy chcecie bym publikowała swoją historyjkę.
Luna ∑
[klik]
Drugi rozdział Jagły jest w trakcie pisania, ale będą małe opóźnienia. Jak się skapnęliście (albo i nie) dodaję posty w dużych odstępach czasowych. Oprócz Jagły piszę też inne opowiadania w tym dwa, które nie są fanfikami. Otóż z wielką chęcią publikowałabym na zmianę jedno z nich i Jagłę. Sęk w tym, że tak jakby usunęłam przypadkiem rozdział II Jagły i pierwszy tego, co chciałam publikować tutaj (jest na Wtt, jeśli ktoś ma konto to może sobie przeczytać). W międzyczasie złamałam rękę i pisanie na klawiaturze to mordęga.
Dajcie mi znać w komentarzach czy chcecie bym publikowała swoją historyjkę.
Luna ∑
[klik]
poniedziałek, 29 lutego 2016
Rodział I "Gravity, don't mean too much to me" | Jagła
Lubię zaskakiwać :3
*Jason's POV*
Poszedłem szukać jakiegoś noclegu dla mnie i dla mojej pięknej Kartelli (od Andruta: prawie jak Józef). Kiedy nic nie znalazłem, wróciłem do cegły i zabrałem ją do pierwszej lepszej jaskini, oznajmiając, że to najlepsze schronienie jakie tutaj jest. Jaskinia okazała się być składem materiałów, więc było nam ciepło.
- Kartello, czy chcesz, abym spał na jednym posłaniu z tobą? Będzie ci cieplej, najdroższa.
- Kartello, czy chcesz, abym spał na jednym posłaniu z tobą? Będzie ci cieplej, najdroższa.
- Hmmm... Dobrze, kochany.
Umościłem nam posłanie (czytaj: wywaliłem wszystkie materiały na środek jaskini) i ułożyłem się na nim przyciskając cegiełkę do piersi. Przykryłem nas kocem i zasnąłem.
•••
Obudziłem się rankiem, o dziwo bez koszmarów w nocy.
- JASON! JASON! JASON! WSTAWAJ! WSTAWAJ TY CHOLERNY CWELU! - usłyszałem słodki głos w mojej głowie (czytaj: niebywale wkurzające darcie mordy Kartelli). Otworzyłem me niebiańskie oczęta by zobaczyć jak moja ukochana wpatruje się we mnie czy coś. Whatever. Koce były rozkopane po całej jaskini, a cegła wyglądała jakby była wkurzona (nie wiem jak udało mi się zauważyć, ale ok...).
- Jason, rozkopałeś wszystkie koce, a mnie wywaliłeś na dwór, debilu - oskarżyła mnie.
- Wybacz mi, najdroższa, ja naprawdę nie chciałem... To było przypadkiem... - tłumaczyłem się. Nie mogłem jej stracić! Przecież to była prawdziwa miłość! - Tak bardzo cię przepraszam... Wybacz mi, Kartello!
- Och, już dobrze, mój najdroższy cwelu, ty mój deklu od słoika. Nie mogę ci nie wybaczyć, ale postaraj się zachowywać normalnie, gdy śpisz, dupku - rzekła z miłym uśmiechem.
- Musimy ruszać. Nie możemy tu zostać, niedługo zejdą się tu potwory. Smród martwych półbogów je tu zwabi. Będziemy, czy tam już jesteśmy w niebezpieczeństwie, Kartello.
- Wiem, najdroższy. Mam przyjaciela, mieszka w górach, w Kolorado, blisko Meredith. Bez postojów, motorem, to około 4,5 dnia. Potrzebuję jego pomocy. Pilnie. Ma wielką moc, a ja takiej osoby potrzebuję. Tam się udamy - zapodała monolog cegła. Jak wiadomo, kobiety (gdy tego chcą) są bardzo przekonujące. Plan wydawał się perfecyjnie, ale...
- Jak my zabierzemy prowiant i koce? - zapytałem.
- Och, to proste. Musisz wykminić jakieś coś, w którym to przewieziemy. Najlepiej by było, gdybyś poleciał czegoś poszukać. Teraz - rzuciła dziewczyna.
*Punkt widzenia trzeciej osoby czy co to jest.*
Jason wyszedł z jaskini i wzbił się w powietrze.
- GRAVITY DON'T MEAN TOO MUCH TO ME! - zaczął wyć blondyn.
Kartella westchnęła i popatrzyła na jaskinię.
- I co ja teraz będę robić…? - pomyślała.
Oto są przeprosiny.
Przepraszam. Zaniedbałam bloga i poszłam harcować na Wattpadzie. Czyli to wina Wattpada. To on mnie ukradł. Bardzo przepraszam, naprawdę. Nie zabijajcie mnie.
Luna ∑
- JASON! JASON! JASON! WSTAWAJ! WSTAWAJ TY CHOLERNY CWELU! - usłyszałem słodki głos w mojej głowie (czytaj: niebywale wkurzające darcie mordy Kartelli). Otworzyłem me niebiańskie oczęta by zobaczyć jak moja ukochana wpatruje się we mnie czy coś. Whatever. Koce były rozkopane po całej jaskini, a cegła wyglądała jakby była wkurzona (nie wiem jak udało mi się zauważyć, ale ok...).
- Jason, rozkopałeś wszystkie koce, a mnie wywaliłeś na dwór, debilu - oskarżyła mnie.
- Wybacz mi, najdroższa, ja naprawdę nie chciałem... To było przypadkiem... - tłumaczyłem się. Nie mogłem jej stracić! Przecież to była prawdziwa miłość! - Tak bardzo cię przepraszam... Wybacz mi, Kartello!
- Och, już dobrze, mój najdroższy cwelu, ty mój deklu od słoika. Nie mogę ci nie wybaczyć, ale postaraj się zachowywać normalnie, gdy śpisz, dupku - rzekła z miłym uśmiechem.
- Musimy ruszać. Nie możemy tu zostać, niedługo zejdą się tu potwory. Smród martwych półbogów je tu zwabi. Będziemy, czy tam już jesteśmy w niebezpieczeństwie, Kartello.
- Wiem, najdroższy. Mam przyjaciela, mieszka w górach, w Kolorado, blisko Meredith. Bez postojów, motorem, to około 4,5 dnia. Potrzebuję jego pomocy. Pilnie. Ma wielką moc, a ja takiej osoby potrzebuję. Tam się udamy - zapodała monolog cegła. Jak wiadomo, kobiety (gdy tego chcą) są bardzo przekonujące. Plan wydawał się perfecyjnie, ale...
- Jak my zabierzemy prowiant i koce? - zapytałem.
- Och, to proste. Musisz wykminić jakieś coś, w którym to przewieziemy. Najlepiej by było, gdybyś poleciał czegoś poszukać. Teraz - rzuciła dziewczyna.
*Punkt widzenia trzeciej osoby czy co to jest.*
Jason wyszedł z jaskini i wzbił się w powietrze.
- GRAVITY DON'T MEAN TOO MUCH TO ME! - zaczął wyć blondyn.
Kartella westchnęła i popatrzyła na jaskinię.
- I co ja teraz będę robić…? - pomyślała.
Oto są przeprosiny.
Przepraszam. Zaniedbałam bloga i poszłam harcować na Wattpadzie. Czyli to wina Wattpada. To on mnie ukradł. Bardzo przepraszam, naprawdę. Nie zabijajcie mnie.
Luna ∑
Subskrybuj:
Posty (Atom)